Kwitnący interes
Czwartek, 21.03.2013. Zuza
Kwitnący interes
Źródło: http://shebapost.com
Róże, goździki, tulipany i inne kwiaty cięte. Kupujemy je niesieni potrzebą okazywania miłości i innych pozytywnych uczuć. Czy jednak zastanawiamy się skąd pochodzą i w jakich warunkach były uprawiane? Kwiaty cięte, choć budzą pozytywne emocje, mają mroczną historię…  
Świeże kwiaty?
 
Zanim kwiaty trafią do naszych domów, pokonują tysiące kilometrów. Co więc kryje się za terminem „świeże kwiaty”? „Moja róża rozpoczęła swoją wędrówkę jakiś czas temu, gdy ścięto ją z krzaka w (…) w Ameryce Południowej lub w Afryce. Posortowana spędziła dwa dni w chłodni w temperaturze około 2 stopni (…) Po zimnej kąpieli rozpoczyna pierwszy etap podróży – do Holandii. Tam trafia na jedną z 11 giełd, gdzie prawdopodobnie nazajutrz lub najdalej za kilka dni (ale kiedy naprawdę, tego się nie dowiemy) zostaje kupiona przez jednego z hurtowników. Następnego dnia wsiądzie do samolotu, pociągu lub tira i podąży do kraju przeznaczenia. Tam znowu trafi do hurtu, na jedną z giełd krajowych. Takich jak na przykład ta w Broniszach pod Warszawą, gdzie zaczeka na polskiego odbiorcę. Stamtąd odbędzie przedostatnią trasę – do kwiaciarni. Mój wazon będzie punktem docelowym jej podróży.” – tłumaczy dziennikarka Joanna Bończyk. W Europie każdego dnia sprzedaje się miliony „świeżych” ciętych kwiatów. Róże przylatują do nas z Etiopii, Ugandy, Zimbabwe albo Tanzanii, storczyki z Tajlandii i Australii, a goździki z Kolumbii. Holandia, największy producent i dystrybutor kwiatów w Europie, większość kwiatów (w tym aż 80 proc. róż )sprowadza właśnie z Afryki i Ameryki Południowej!
 
Uprawa róż w Etiopii, źródło: http://gadaa.com/news/?p=1113
Uprawa róż w Etiopii, źródło: http://gadaa.com/news/?p=1113
 
Kwitnący interes
 
Relokacja produkcji kwiatów ma podłoże ekonomiczne. Znacznie bardziej opłaca się uprawiać kwiaty tam, gdzie jest naturalnie ciepło i nie potrzeba drogiej energii do ogrzania szklarni. W krajach takich jak Kenia, Etiopia czy Kolumbia kwiaty rosną w naturalnym środowisku i nie wymagają tworzenia sztucznego mikroklimatu w szklarniach. Decydującym czynnikiem jest także tania siła robocza.
 
W ciągu ostatnich 50 lat wartość rynku kwiatów ciętych wzrosła z 3 do 40 mld dolarów rocznie. Równocześnie w ciągu kilkunastu lat w krajach globalnego Południa pojawiło się wiele plantacji kwiatowych. Przykładem może być Etiopia, gdzie w latach 1999 - 2010 powstały 83 plantacje, każda z nich zatrudnia ponad 1 000 osób i eksportuje ok 60 000 kwiatów dziennie1. Czy oznacza to, że Etiopia wzbogaciła się na tym przemyśle? Przede wszystkim trzeba podkreślić, że 55% plantacji należy do zagranicznych inwestorów, co oznacza, że na produkcji kwiatów w Etiopii wzbogacają się głównie kraje globalnej Północy. W okresie lipiec 2011 – kwiecień 2012 przemysł kwiatowy przyniósł Etiopii ok. 200 milionów dolarów, co stanowi zaledwie 2% światowej wartości rynku ciętych kwiatów. Produkcja kwiatów przez kraje afrykańskie jest czasem podawana jako przykład sukcesu tych krajów: dochody z eksportu są imponujące, wzrasta liczba zatrudnionych, rozwija się lokalna gospodarka, ale ten szybki rozwój maswoją ukrytą cenę trudną do zmierzenia na skali dochód-strata. Ta cena to złe warunki pracy oraz degradacja środowiska.
 
Życie nie usłane różami
 
Na plantacjach pracują głównie młode kobiety. Wiele z nich pada ofiarą tragicznych wypadków, ale prawdziwe dane nie są znane, gdyż statystyki są utajniane. Ich przełożonymi są głównie mężczyźni, którzy często wykorzystują je seksualnie. Za swoją ciężką pracę nie dostają godziwej zapłaty. Pracownicy nie mają prawa zrzeszania się w związkach zawodowych. Pracują codziennie po kilkanaście godzin, bez odpowiedniego zabezpieczenia i masek. Brak zabezpieczeń przeciwko toksycznym substancjom takich jak pestycydy czy herbicydy prowadzi do wielu chorób. Podczas przeprowadzonego w 2009 roku przez Unrepresented Nations and Peoples Organization (UNPO) badania wykryto, że spośród 120 substancji, stosowanych na plantacji Zeway w etiopskim regionie Oromia, aż 15 jest zaklasyfikowanych jako rakotwórcze przez Światową Organizację Zdrowia2.
 
Pomimo, że możliwość pracy na plantacjach kwiatów zwiększa migrację w rejony, gdzie są one zlokalizowane, nie wszyscy znajdują na nich zatrudnienie. Dodatkowo brak infrastruktury powoduje powstawanie slamsów, które nie tylko nie zapewniają odpowiednich warunków mieszkaniowych, ale w których obserwuje się nasilenie przestępczości, rozpad tradycyjnych więzi rodzinnych i inne problemy społeczne. Slamsy są także dodatkowym olbrzymim obciążeniem dla środowiska.” – czytamy na stronie Afryka.org.
 
Choć ochrona lokalnego ekosystemu powinna być priorytetem dla krajów w których produkuje się kwiaty na masową skalę, aspekt ten jest zazwyczaj pomijany. Najbardziej rażącym przykładem degradacji środowiska jest nieodpowiednie zarządzanie substancjami chemicznymi stosowanymi przy uprawach. Substancje te nie tylko stanowią zagrożenie dla pracowników, ale dodatkowo są bardzo szkodliwe dla środowiska. Przede wszystkim nie istnieje żadna polityka ich utylizacji, w tym utylizacji pojemników zawierających ich skoncentrowane pozostałości. Resztki te są zazwyczaj zakopywane w ziemi bez żadnego zabezpieczenia. Oznacza to, że przedostają się do gleby i wód gruntowych, co prowadzi do wyjałowienia gleby, a w dalszej perspektywie czasowej może doprowadzić do katastrofy ekologicznej podobnej do tej, która spotkała jezioro Aralskie w Uzbekistanie w konsekwencji niezrównoważonej uprawy bawełny w tamtym regionie.
 
Pojedyncza róża potrzebuje półtora litra wody dziennie, a na każdej plantacji rosną ich miliony. By zapewnić stały dostęp do wody plantacje lokowane są blisko dużych zbiorników wodnych. Przykładem może być jezioro Naivasha w Kenii, wokół którego co chwilę powstają nowe różane plantacje. Jezioro to, będące jedynym źródłem wody pitnej dla mieszkańców pobliskich miejscowości oraz zwierząt, od lat powoli umiera. Obniża się poziom wody, znikają ryby i inne zwierzęta. Do wód trafiają ogromne ilości substancji chemicznych wykorzystywanych przy nawożeniu plantacji. Skażoną wodę piją mieszkańcy okolicznych wiosek i w ten sposób stają się kolejnymi ofiarami kwiatowego biznesu.
 
Plantacje róż wokół jeziora Naivasha w Kenii
Plantacje róż wokół jeziora Naivasha w Kenii
 
Dodatkowo nie zapominajmy, że importowanie kwiatów z odległych krajów wiąże się z ich nieekologicznym transportem. Warto więc kupować polskie kwiaty sezonowe takie jak np. stokrotki, konwalie czy niezapominajki.
 
Holenderski reżyser, Ton van Zantvoosrt, nakręcił w 2009 roku dokument pod tytułem „A Blooming Business” („Kwitnący interes”), w którym pokazał, w jakich warunkach pracują ludzie na afrykańskich plantacjach róż. Film jest odważną próbą pokazania prawdy i obłudy przemysłu, zbudowanego na fałszu, przemocy i wykorzystywaniu innych. Z filmu dowiadujemy się m. in. o niskich płacach, łamaniu praw pracowniczych, wykorzystywaniu seksualnym pracownic, pracy ze szkodliwymi chemikaliami bez użycia masek i odzieży ochronnej oraz – jak można się domyśleć – nieustannie poranionych dłoniach. Czy takie kwiaty mogą budzić pozytywne emocje?

 
Komentarze
Jeżeli nie widzisz tego obrazka kliknij odśwież i spróbuj ponownie
Andrzej 26.03.2013 12:21
tymczasem w Polsce: "Masowe zasłabnięcie w zakładzie z cebulkami" http://www.tvn24.pl/wiadomosci-poznan,43/masowe-zaslabniecie-w-zakladzie-z-cebulkami,313953.html

Projekty