Pekin 2008. Ideał sięgnął bruku
Poniedziałek, 11.08.2008. Jakub Skorupski
W zapisanych w "Karcie Olimpijskiej" fundamentalnych zasadach olimpizmu przeczytać można, że idea ta „dąży do stworzenia sposobu życia opartego na […] wychowawczych wartościach dobrego przykładu i poszanowaniu uniwersalnych podstawowych zasad etycznych”, a jego celem jest „aby sport służył harmonijnemu rozwojowi człowieka, z wizją propagowania miłującego pokój społeczeństwa i poszanowania ludzkiej godności”.
Duch olimpijski wyklucza również nietolerancję, zakładając, że „każda forma dyskryminacji w stosunku do kraju lub osoby ze względu na rasę, wyznanie religijne, poglądy polityczne, płeć lub jakiegokolwiek innego względu, jest niemożliwa do pogodzenia z przynależnością do Ruchu Olimpijskiego”. Pytanie o ważność tych wartości nabiera szczególnego znaczenia w dniu otwarcia XXIX letnich Igrzysk olimpijskich w Pekinie.
Jakże daleko do przytoczonego wzniosłego olimpijskiego ideału Igrzyskom w Monachium z 1972 r., które kontynuowano mimo krwawego zamachu na izraelskich sportowców w wiosce olimpijskiej, czy Olimpiadzie w 1980 r. w Moskwie, które, wskutek radzieckiej inwazji na Afganistan, zbojkotowały 63 kraje. Najdobitniejszym jednak przykładem zderzenia świata sportu ze światem polityki była letnia Olimpiada w Berlinie w 1936 r. Igrzyska poprzedziły zakrojone na niespotykaną skalę przygotowania: wybudowano monumentalny stadion olimpijski, przygotowano tysiąc pociągów dla kibiców, sprzedano 4,5 mln biletów, po raz pierwszy olimpijskie zmagania były filmowane i transmitowane w telewizji, w Berlinie ustawiono 25 wielkich ekranów dla ogólnie dostępnych przekazów z zawodów. Igrzyska okazały się propagandowym sukcesem Hitlera. Działacze Amerykańskiego Komitetu Olimpijskiego mówili wówczas o „największym i najwspanialszym widowisku lekkoatletycznym w historii”. W siedem dni po 72-ej rocznicy berlińskich Igrzysk warto przypomnieć, że mimo olimpijskiej idei Olimpiada nie wyciszyła represji wobec Żydów i przeciwników nazizmu, nie wpłynęła też na złagodzenie polityki faszystowskiej dyktatury, a o tym co stało się później nikomu chyba nie trzeba przypominać.
Bolesnych podobieństw między Olimpiadą roku 1936 a obecnymi Igrzyskami jest niestety więcej. I tak przykładów łamania podstawowych swobód obywatelskich i praw człowieka w Chinach nie trzeba długo szukać. Wciąż głośny jest jeszcze skandal ograniczania swobodnego dostępu do internetu dziennikarzom przybyłym do Pekinu z całego świata z okazji Igrzysk. Baczny obserwator nie może nie zdawać sobie sprawy, iż sytuacja ta jest tylko wierzchołkiem góry lodowej, bagatelizowanej zresztą przez chińskie władze, nieprzywykłe do podobnej krytyki. Raporty Amnesty International, czy Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka ukazują zgoła inny, niż chcieliby tego notable ChRL, obraz chińskiej rzeczywistości. Statystyki są zatrważające – w ciągu ostatnich 30 lat 9000 Tybetańczyków odebrało sobie życie z powodu nieludzkich warunków odbywania kary w chińskich więzieniach; 6000 Tybetańczyków, często bez wyroku sądu, czy spełniającego fundamentalne standardy procesu sądowego, przebywa w więzieniach; kary wieloletniego pozbawienia wolności grożą każdemu, kto posiada zdjęcia Dalajlamy, czy wznosi okrzyki niepodległościowe dla Tybetu; przy obsłudze Olimpiady pracuje tysiące „wolontariuszy”, przymusowo skierowanych do tej pracy w ramach „reedukacji przez pracę”, czy "przymusowej prewencji antynarkotykowej"; na czas Igrzysk, bez prawa powrotu przed ich końcem, wydalono z Pekinu żebraków, domokrążców i obrońców praw człowieka; z powodu wyburzania zabytkowych dzielnic (szykując miejsce pod „poprawiające wizerunek nowoczesnego miasta” inwestycje budowlane) bezprawnie eksmitowano tysiące pekińczyków; aż 68 przestępstw zagrożonych jest w Chinach karą śmierci; liczba wykonywanych w Chinach wyroków śmierci jest utajniona jako tajemnica państwowa, ale według zagranicznych szacunków sięgać może tysięcy rocznie; powszechną praktyką wymuszania zeznań i dręczenia więźniów są tortury.
Dla chińskich władz powyższe dane to wciąż jednak przekłamania i próba oczernienia Chin. W odpowiedzi na opublikowany przed Igrzyskami raport Amnesty International chiński minister spraw zagranicznych Li Jianchao powiedział, że organizacja powinna „zdjąć poplamione okulary, przez jakie patrzy na Chiny”...
Oczywiście jest i druga strona medalu – Igrzyska olimpijskie mają oznaczać otwarcie Państwa Środka na świat, niezliczone inwestycje i niespotykaną dotąd promocję sportu i zdrowego stylu życia. Dong Guangfu, chiński pisarz i poeta, stwierdza: „nie da się ukryć, że zabiegaliśmy o zorganizowanie Igrzysk, żeby na nich zarobić, jednak ich znacznie ważniejszą wartością jest potencjał tchnięcia nowej siły i ducha w naród chiński oraz pokazania światu manier i duszy wielkiego państwa” i dalej: „mówiłem o duchu i genezie olimpijskiego ognia, żeby przypomnieć o świętym i czystym wymiarze Igrzysk. Znicz, symbol wartości i wiary, jest w drodze. Przygotowania do święta zostały zamknięte. Tylko ile w nich było wartości duchowych, które teraz mogłyby iść przez świat wraz ze zniczem? Myślę, że warto, by zaczął się nad tym zastanawiać cały kraj z rządzącymi na czele. Czy światło znicza obudziło świętość i wolność w sercach Chińczyków? Wartości inne niż materializm? Pogrzebaną od tak dawna narodową godność?”.
Tyle z perspektywy Chińczyków, a co na to Tybetańczycy? Najlepszym komentarzem będzie chyba posłanie Dalajlamy z okazji Igrzysk olimpijskich w Pekinie:
„Pozdrawiam serdecznie Chińską Republikę Ludową, organizatorów i sportowców, biorących udział w zbliżających się Igrzyskach olimpijskich.
Od chwili, gdy Chiny zaczęły ubiegać się o zorganizowanie Olimpiady, popierałem ich prawo do jej goszczenia. To chwila wielkiej dumy dla miliarda trzystu milionów Chińczyków. Igrzyska te powinny przyczynić się do promowania olimpijskiego ducha przyjaźni, otwartości i pokoju.
Z modlitwami i życzeniami sukcesu tej imprezy […]”.
Jaki sens ma zatem dziś pytanie o "duch olimpizmu"? Czy nie jest ono tożsame z pytaniem o znaczenie i aktualność wartości takich jak honor i bezkompromisowość? Jedno jest pewne – Chiny stanowią ikonę problemów etyczno-moralnych jakie stawia przed nami współczesność i każdy z nas sam musi rozsądzić jaką postawę wobec tego problemu przyjmie, pamiętając, że nie ma wszak nic gorszego i niebezpieczniejszego niż bierność i obojętność.
Rodzi się tu pytanie o sens bojkotu Igrzysk, czy chińskich towarów na co dzień, jako protest przeciwko panującej w Państwie Środka sytuacji. Dobitnie kwituje to Jan Osiecki, publicysta Newsweek’a: „bojkot chińskich towarów w proteście przeciw łamaniu praw człowieka to pomysł szlachetny, ale niewykonalny. Bez produktów made in China nie da się w Polsce przeżyć tygodnia”. Bezzasadność izolacji międzynarodowej ukazał też nie tak dawny przykład junty rządzącej Birmą. Bojkot może sprawdzić się natomiast w przypadku korporacji „zachodnich” świadomie popierających komunistyczny reżim w Chinach, np. poprzez sponsoring Olimpiady (en.beijing2008.cn).
Należy pamiętać, że manifestacja sprzeciwu wobec polityki chińskich władz oznacza solidarność nie tylko z Tybetańczykami, Ujgurami, czy innymi represjonowanymi mniejszościami narodowymi, ale również z całym chińskim narodem. Sprzeciw taki wypływa bowiem nie z przekonania o złych intencjach Chińczyków, lecz o nieprawości działającego na ich niekorzyść reżimu komunistycznego.
Na koniec warto przytoczyć słowa Jacques’a Rogge, Przewodniczącego Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl), który w 2001 r., wkrótce po przyznaniu Chinom organizacji Igrzysk, publicznie wyraził nadzieję, że pozwolą one Chinom na poprawę sytuacji w zakresie praw człowieka. Chińskie władze obiecały wówczas zaprzestanie prześladowań działaczy praw człowieka, zniesienie aresztowań bez procesu, zniesienie cenzury i ograniczenie, a następnie zaprzestanie stosowania kary śmierci. Paradoksalnie stało się dokładnie coś innego – przygotowanie Olimpiady pociągnęło za sobą nasilenie represji, zwiększenie liczby zatrzymań i aresztowań, a także drastyczne zaostrzenie polityki „dokręcania śruby” wobec Tybetańczyków przejawiających choćby cień postawy wolnościowej. I być może najgłośniejszy w całym tym zamieszaniu jest głos przymusowo wysiedlonych, z powodu przedolimpijskich inwestycji, mieszkańców Pekinu, którzy mówią, iż nie są przeciwni Olimpiadzie, lecz bezprawiu z jakim się zetknęli. Taka też powinna być, i zapewne jest, nasza postawa, a także sens przesłania Jego Świątobliwości Dalajlamy – nie odmawiać prawa narodowi chińskiemu do organizacji Igrzysk Olimpijskich, lecz zdecydowanie i uczciwie ukazywać i krytykować niegodziwość i niesprawiedliwość chińskiego reżimu.
Komentarze