Dostatek żywności i demokracja
Środa, 03.12.2008. Marcin Gerwin
Problem z dostępem do żywności na świecie nie polega na tym, że jest jej zbyt mało, by starczyło dla wszystkich. Mamy dziś wystarczająco dużo ziem uprawnych, by nakarmić do syta nawet 8-9 miliardów ludzi. Mamy nasiona, nawozy i metody uprawy roślin, które pozwalają na osiąganie dobrych plonów i utrzymywanie żyznej gleby. Skąd zatem biorą się głodni ludzie?
Kiedy w 2005 r. w Nigrze wielu ludzi cierpiało głód, na targowisku w Tahoua leżały na straganach worki z ryżem, makaronem, świeże cebule i dynie. W tym samym czasie, kilka ulic dalej pracownicy organizacji pozarządowej karmili w namiotach wychudłe dzieci odżywką wysokobiałkową. Podczas gdy w Haiti, Bangladeszu czy w Indiach wybuchły w tym roku zamieszki spowodowane tym, że ubodzy ludzie nie mogli kupić żywności, supermarkety w Europie były pełne żywności, a niektórzy polscy rolnicy nie mieli komu sprzedać swoich plonów i w wielu sadach nawet nie opłacało się zbierać wiśni czy jabłek. W Haiti natomiast sytuacja była tak dramatyczna, że ludzie jedli placki zrobione z błota, żeby czymkolwiek napełnić żołądki.
Problem nie polega na tym, że na Haiti nie można wyprodukować dostatecznie dużo żywności, bo jest tam zbyt mało ziemi uprawnej, a za dużo mieszkańców. Haiti może się samo wyżywić, czyli może osiągnąć samowystarczalność żywnościową. Jednak na skutek zaleceń Międzynarodowego Funduszu Walutowego, rząd Haiti pozwolił w latach 80-tych na import żywności i obniżono cło na ryż i warzywa sprowadzane na przykład z USA. Ceny żywności na światowym rynku były wówczas niskie i rynek na Haiti został zalany tanią żywnością. Wydawało się to z początku korzystne dla konsumentów, albowiem mogli kupić tańszą żywność niż uprawianą lokalnie. Mogło się więc wydawać, że wszystko idzie świetnie. Co jednak oznaczało to dla lokalnych farmerów? Ich produkty nie mogły konkurować z tanią, dotowaną żywnością sprowadzaną z zagranicy. Ponad 60% ludzi na Haiti znajdowało wówczas zatrudnienie w rolnictwie. Zniesienie barier celnych i wprowadzenie wolnego handlu żywnością spowodowało więc, że ok. 830 tysięcy osób straciło źródło utrzymania.
Innym problemem na Haiti jest sposób uprawy roślin – farmerzy wypalają las tropikalny, jednak nie nawożą potem gleby, ani nie stosują metod zapobiegających erozji i w konsekwencji ziemia staje się po kilku latach jałowa. Niezbędne jest tu wprowadzenie zrównoważonych technik rolniczych i zamknięcie obiegu substancji odżywczych.
Co zatem mogą zrobić mieszkańcy Haiti, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo żywnościowe, czyli doprowadzić do takiej sytuacji, w której będzie na wyspie wystarczająco dużo żywności i będą oni mieli do niej dostęp? Jeżeli mają oni dostęp do ziemi, to mogą zacząć uprawiać owoce, warzywa, ryż, kukurydzę czy maniok na własne potrzeby i budować gospodarkę samowystarczalną w obrębie własnej wioski. Mogą kompostować odpadki, sadzić drzewa na opał i do budowy domów, uprawiać rośliny do wyrobu ubrań. Jeżeli nie wiedzą jak uprawiać w ekologiczny sposób ziemię lub zaprojektować swoją wieś, nieoceniona będzie tu pomoc organizacji pozarządowych.
Jeżeli jednak farmerzy chcą sprzedawać swoje produkty, choćby w sąsiednim mieście, nie mówiąc już o handlu międzynarodowym, to sytuacja robi się o wiele bardziej skomplikowana. Aby jeden worek ryżu wyhodowanego przez farmera z Haiti mógł konkurować cenowo z workiem ryżu, który sprowadzono z USA, to albo rząd Haiti musi wprowadzić cło na import albo rząd USA zrezygnować z dotacji dla swoich farmerów. Na przeszkodzie do wprowadzenia cła stoi umowa z MFW, zgodnie z którą otwarcie rynku dla żywności było jednym z warunków udzielenia pożyczki. Zmiana polityki rolnej w USA jest teoretycznie możliwa i jest to obszar, którym powinna się zająć administracja Obamy.
Aby zapobiegać klęskom głodu w krajach rozwijających się, najprostszym rozwiązaniem wydaje się być jednak pomaganie farmerom w osiąganiu samowystarczalności, w budowaniu żyznej gleby i zabezpieczaniu zasobów wody na ich ziemiach. Istotne jest także równoległe wspieranie społeczeństwa obywatelskiego i budowanie demokracji uczestniczącej, aby zapewnić możliwość przeprowadzenia koniecznych reform rolnych (np. zapewnienia dostępu do ziemi) i by polityka była prowadzona w trosce o dobro ogółu mieszkańców.
Zobacz także:
Craig Mackintosh, Orchestrating Famine
Zdjęcia:
1. Placki z błota na Haiti – David Levene
2. Uprawa ryżu w Kambodży – Oliver Spalt
Problem nie polega na tym, że na Haiti nie można wyprodukować dostatecznie dużo żywności, bo jest tam zbyt mało ziemi uprawnej, a za dużo mieszkańców. Haiti może się samo wyżywić, czyli może osiągnąć samowystarczalność żywnościową. Jednak na skutek zaleceń Międzynarodowego Funduszu Walutowego, rząd Haiti pozwolił w latach 80-tych na import żywności i obniżono cło na ryż i warzywa sprowadzane na przykład z USA. Ceny żywności na światowym rynku były wówczas niskie i rynek na Haiti został zalany tanią żywnością. Wydawało się to z początku korzystne dla konsumentów, albowiem mogli kupić tańszą żywność niż uprawianą lokalnie. Mogło się więc wydawać, że wszystko idzie świetnie. Co jednak oznaczało to dla lokalnych farmerów? Ich produkty nie mogły konkurować z tanią, dotowaną żywnością sprowadzaną z zagranicy. Ponad 60% ludzi na Haiti znajdowało wówczas zatrudnienie w rolnictwie. Zniesienie barier celnych i wprowadzenie wolnego handlu żywnością spowodowało więc, że ok. 830 tysięcy osób straciło źródło utrzymania.
Innym problemem na Haiti jest sposób uprawy roślin – farmerzy wypalają las tropikalny, jednak nie nawożą potem gleby, ani nie stosują metod zapobiegających erozji i w konsekwencji ziemia staje się po kilku latach jałowa. Niezbędne jest tu wprowadzenie zrównoważonych technik rolniczych i zamknięcie obiegu substancji odżywczych.
Co zatem mogą zrobić mieszkańcy Haiti, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo żywnościowe, czyli doprowadzić do takiej sytuacji, w której będzie na wyspie wystarczająco dużo żywności i będą oni mieli do niej dostęp? Jeżeli mają oni dostęp do ziemi, to mogą zacząć uprawiać owoce, warzywa, ryż, kukurydzę czy maniok na własne potrzeby i budować gospodarkę samowystarczalną w obrębie własnej wioski. Mogą kompostować odpadki, sadzić drzewa na opał i do budowy domów, uprawiać rośliny do wyrobu ubrań. Jeżeli nie wiedzą jak uprawiać w ekologiczny sposób ziemię lub zaprojektować swoją wieś, nieoceniona będzie tu pomoc organizacji pozarządowych.
Jeżeli jednak farmerzy chcą sprzedawać swoje produkty, choćby w sąsiednim mieście, nie mówiąc już o handlu międzynarodowym, to sytuacja robi się o wiele bardziej skomplikowana. Aby jeden worek ryżu wyhodowanego przez farmera z Haiti mógł konkurować cenowo z workiem ryżu, który sprowadzono z USA, to albo rząd Haiti musi wprowadzić cło na import albo rząd USA zrezygnować z dotacji dla swoich farmerów. Na przeszkodzie do wprowadzenia cła stoi umowa z MFW, zgodnie z którą otwarcie rynku dla żywności było jednym z warunków udzielenia pożyczki. Zmiana polityki rolnej w USA jest teoretycznie możliwa i jest to obszar, którym powinna się zająć administracja Obamy.
Aby zapobiegać klęskom głodu w krajach rozwijających się, najprostszym rozwiązaniem wydaje się być jednak pomaganie farmerom w osiąganiu samowystarczalności, w budowaniu żyznej gleby i zabezpieczaniu zasobów wody na ich ziemiach. Istotne jest także równoległe wspieranie społeczeństwa obywatelskiego i budowanie demokracji uczestniczącej, aby zapewnić możliwość przeprowadzenia koniecznych reform rolnych (np. zapewnienia dostępu do ziemi) i by polityka była prowadzona w trosce o dobro ogółu mieszkańców.
Zobacz także:
Craig Mackintosh, Orchestrating Famine
Zdjęcia:
1. Placki z błota na Haiti – David Levene
2. Uprawa ryżu w Kambodży – Oliver Spalt
Komentarze