Kość słoniowa spływa krwią
Czwartek, 26.07.2007. Marek Karolkiewicz
Słoniom afrykańskim grozi zagłada - napisał amerykański biolog Samuel Wasser. Mimo międzynarodowych zakazów nielegalny handel kością słoniową przybiera coraz większe rozmiary. W ubiegłym roku kłusownicy przypuszczalnie wybili 23 tys. słoni afrykańskich, czyli jakieś 5% całej populacji.
Zabójcy słoni polują przede wszystkim na kły, za które handlarze gotowi są płacić coraz wyższe ceny. Wielkie ssaki padają ofiarą nawet żądnych zysku strażników parków narodowych, zarabiających, np. w Czadzie, marne 50 dol. miesięcznie. Tymczasem za kły jednego tylko ubitego słonia strażnik może otrzymać co najmniej 400 dol. Od października 2004 r. służby celne różnych krajów skonfiskowały 41 ton kości słoniowej. Zdaniem ekspertów, międzynarodowym siatkom przemytniczym udało się jednak przeszmuglować i sprzedać dziesięć razy więcej. Jeszcze przed 60 laty na sawannach Czarnego Lądu żyło 3 mln, a może nawet 5 mln tych największych lądowych ssaków. Dorosłe słonie nie mają naturalnych przeciwników w świecie zwierząt. Nieubłaganym wrogiem tych kolosów jest natomiast człowiek. Prawdziwa rzeź słoni afrykańskich odbyła się w latach 80., kiedy to od kul kłusowników, ale także "legalnych" myśliwych ginęło do 100 tys. tych zwierząt rocznie. W odpowiedzi państwa sygnatariusze waszyngtońskiej konwencji o ochronie gatunków przyjęły w 1989 r. całkowity zakaz handlu kością słoniową. Wydawało się, że giganty z sawanny zostaną uratowane. Sytuacja jednak poprawiła się zaledwie na kilka lat. Kłusownicy znów przystąpili do dzieła. "Przemyt kości słoniowej jeszcze nigdy nie był prowadzony z takim rozmachem jak w 2006 r.", stwierdził Bill Clark, doradca organizacji obrońców zwierząt International Fund for Animal Welfare.
Ceny kości słoniowej na czarnym rynku wzrosły
od 2004 r. prawie czterokrotnie, z 200 do 750 dol. (w 1989 r. jeden kilogram kosztował "tylko" 100 dol.). Przyczyną tego niebezpiecznego fenomenu jest znaczny wzrost popytu. W Chinach, które przeżywają okres rozkwitu gospodarczego, wyroby z kłów słoni wciąż uważane są za towar luksusowy, symbol prestiżu. Podobna sytuacja panuje w Japonii. W Tokio są klienci gotowi zapłacić za kunsztownie rzeźbiony słoniowy kieł nawet 130 tys. dol. Pod Fudżijamą bardzo popularne są hanko, cylindryczne pieczęcie z kości słoniowej, którymi oznacza się dokumenty. Na rynku dostępne są wprawdzie także hanko z plastiku, ale tylko ten, kto przyłoży na dokumencie pieczęć z kości słoniowej, uważany jest za zasługującego na respekt partnera. Ładunek 42.120 hanko przejęli w czerwcu 2002 r. celnicy w Singapurze. W kontenerze, ukrytym pod pokładem frachtowca i nadanym w Malawi, znaleźli także 532 wielkie słoniowe kły. Każdy miał przeciętną masę 11 kg, czyli dwa razy większą, niż zazwyczaj spotyka się na rynku. Świadczy to, że kłusownicy polowali przede wszystkim na zwierzęta starsze. Ogółem udaremniono wtedy przemyt 6,5 ton kości słoniowej - to największy jak dotąd sukces służb celnych na tym polu. Wartość samych tylko pieczęci hanko oceniono na 8,4 mln dol. Dr Samuel Wasser i jego koledzy postanowili sprawdzić, skąd pochodzi przechwycona w Singapurze kość słoniowa. W tym celu porównali DNA z kłów z materiałem genetycznym pobranym w różnych krajach afrykańskich z odchodów słoni. Był to prawdziwy majstersztyk nauki. Metoda, przyjęta przez zespół dr. Wassera, z pewnością ułatwi walkę z przemytem kości słoniowej. Ale rezultaty badań, opublikowane w marcu br. na łamach fachowego magazynu "Proceedings of the National Academy of Sciences", okazały się zaskakujące. Przejęta przez celników kość słoniowa
pochodziła przede wszystkim z Zambii.
Władze tego kraju zapewniały, że w ciągu 10 lat kłusownicy zastrzelili tylko 135 słoni. Tymczasem aby zapełnić kontener skonfiskowany w Singapurze, trzeba było uśmiercić co najmniej 3 tys., może nawet 6,5 tys. zwierząt. Jeśli inne kraje afrykańskie podają tak samo "prawdziwe" dane dotyczące kłusownictwa, to przyszłość największych ssaków lądowych świata należy widzieć w czarnych barwach.
Tym bardziej że niektóre afrykańskie państwa dążą do ponownej legalizacji handlu kością słoniową. W krajach Afryki Centralnej, takich jak Kamerun czy Republika Środkowoafrykańska, populacja słoni w zatrważający sposób się kurczy. Za to w południowej części Czarnego Lądu ostatnio bardzo się one rozmnożyły. W Botswanie żyje 134 tys. tych zwierząt, w RPA - 18 tys., z czego 12,5 tys. na terenie Parku Narodowego Krügera. W niektórych regionach słoni jest po prostu za dużo - olbrzymy pożerają paszę innym dzikim zwierzętom, depczą pola uprawne, tratują broniących swego dobytku wieśniaków.
Minister ochrony środowiska RPA, Marthinus van Schalkwyk, przedstawił skomplikowany plan rozwiązania problemu. Obejmuje on m.in. podawanie samicom środków antykoncepcyjnych i przesiedlenia zwierząt na mniej zagęszczone obszary. Słonie z RPA przewożone są do Angoli, gdzie podczas 25-letniej wojny domowej walczące strony wybiły te zwierzęta co do jednego. Rebelianci z Organizacji UNITA polowali na słonie nawet przy użyciu min przeciwczołgowych. Mimo transferów do Angoli władze Republiki Południowej Afryki planują też zmniejszenie ogromnych stad słoni poprzez odstrzały. Już teraz zamożni klienci mogą za niemałe pieniądze wykupić prawo do odstrzału wybranego przez strażników parku narodowego słonia, zazwyczaj starszego samca. Licencja nie oznacza jednak pozwolenia na wywóz kłów.
Władze Botswany, Namibii i Tanzanii zamierzają również dokonać kontrolowanego odstrzału słoni, a także zapewnić sobie zyski z legalnej sprzedaży kłów. Dlatego kraje te wystąpią na najbliższym, czerwcowym spotkaniu państw członkowskich konwencji waszyngtońskiej z wnioskiem o zezwolenie na sprzedaż określonych rocznych kontyngentów kości słoniowej. Tanzania pragnie np. rzucić na rynek
100 ton słoniowych kłów.
Ale Kenia i Mali domagają się czegoś wręcz przeciwnego - utrzymania moratorium na handel kością słoniową jeszcze przez 20 lat. W Kenii szczególnie często dochodzi do "wojen" między wygłodzonymi słoniami a zdesperowanymi rolnikami, w której ofiary śmiertelne są po obu stronach. Władze w Nairobi zdają sobie jednak sprawę, że wielkie, dumne zwierzęta przyciągają do kraju zasobnych w gotówkę turystów. Zdaniem kenijskich urzędników, legalizacja handlu kłami może oznaczać dla gigantów sawanny wyrok śmierci. Podobnego zdania są ekolodzy. Podkreślają oni, że choć w niektórych regionach Czarnego Lądu słonie się rozmnożyły, populacja tych zwierząt w całej Afryce się kurczy. Tylko na Wybrzeżu Kości Słoniowej po wojnie domowej z wielotysięcznej populacji pozostało niespełna sto sztuk. Według obrońców środowiska, jeśli niektóre kraje uzyskają zgodę na sprzedaż kości słoniowej, to pod płaszczykiem legalnych transakcji na rynek trafiać będą przede wszystkim kły zdobyte niezgodnie z prawem. Taka sytuacja zaistniała w latach 80., gdy handel kością słoniową był dozwolony, jednak ponad 70% sprzedawanych wówczas kłów dostarczali na rynek kłusownicy i współdziałający z nimi nielegalni handlarze. Samuel Wasser ostrzega: "Słonie to majestatyczne zwierzęta i odgrywają ogromną rolę w ekosystemie. Kiedy znikną, środowisko stanie się bardzo ubogie i być może nigdy już się nie odrodzi".
Nie kupuj martwego słonia
Europejczycy także nie pozostają bez winy. Jak wykazały inspekcje przeprowadzone przez aktywistów międzynarodowej organizacji Care for the Wild and Save the Elephants w Wielkiej Brytanii, Niemczech, we Włoszech, Francji i w Hiszpanii, także w tych krajach, mimo surowych kar i zakazów, handel wyrobami z kości słoniowej kwitnie w najlepsze. Inspektorzy szybko znaleźli w sklepach wyżej wymienionych państw ponad 27 tys. różnych produktów z kości słoniowej. Barbara Mass z Care for the Wild uważa, że klienci często nie wiedzą, co kupują, powinni jednak zrozumieć, że za każdym naszyjnikiem czy bransoletką kryje się martwy słoń. Ekolog Iain Douglas-Hamilton ostrzega, że w tak niestabilnych krajach Czarnego Lądu jak Demokratyczna Republika Konga czy Republika Środkowoafrykańska europejski popyt na wyroby z kości słoniowej "podsyca urządzany przez kłusowników holokaust wielkich zwierząt".
Komentarze