Czy slow fashion uratuje świat?
Wtorek, 07.04.2020. Katarzyna Salus
Fot. s-o-c-i-a-l-c-u-t on Unsplash
Krytyka fast fashion trwa od lat. Jednak globalne marki wciąż nie chcą wziąć za swoją produkcję pełnej odpowiedzialności. Slow fashion robi to zdecydowanie lepiej, ale czy jest najlepszą z możliwych alternatyw?
Fast fashion, czyli tzw. szybka moda, to nawet kilkanaście kolekcji rocznie, gigantyczna nadprodukcja słabej jakości ubrań, mnóstwo zużytej wody i chemikaliów oraz ogromne szkody dla środowiska. Do tego dochodzi także wykorzystanie pracownic fabryk, które te ubrania kroją, szyją, prasują i pakują. Slow fashion działa inaczej, ale czy rzeczywiście jest odpowiedzią na wszystkie z naszych oczekiwań? Zastanówmy się.
Widoczne na pierwszy rzut oka przeciwieństwo ukryte w określeniach fast i slow fashion, faktycznie wiele mówi nam o różnicach między przynależącymi do obu nurtów markami. Przede wszystkim –marki slow, dostrzegając zjawisko nadprodukcji i jego konsekwencje, wytwarzają mniej i bardziej odpowiedzialnie, wpisując się tym samym w większą całość jaką jest ruch czy filozofia slow.
Filozofia slow
Nie, w filozofii slow nie chodzi po prostu o to, by robić rzeczy wolno. Chodzi o to, by robić je uważnie, świadomie – a co za tym idzie, z większą odpowiedzialnością.
Jeśli jesteśmy w biegu i ciągłym stresie – ponieważ tempo, które sobie narzuciliśmy jest zwyczajnie za duże – trudno mówić o świadomości. Wszyscy to znamy. Pytania o to, czy na pewno wyłączyłam gaz, wyjęłam żelazko z kontaktu i czy zamknęłam drzwi, musiała sobie zadać w życiu większość z nas. Bo spiesząc się nietrudno coś po drodze zgubić. I to nie tylko dosłownie. Czasem gubimy wyłącznie nieodnotowane w naszej świadomości czynności. Ale czasem są to dni, tygodnie, czy nawet przeciekające przez palce pory roku i całe lata. Często jest to też zdrowie. Bo jak zadbać o siebie będąc w nieustającym pędzie? Nie dosypiając i jedząc byle jak? I to właśnie jedzenie dało początek filozofii slow.
Slow food, jako odpowiedź na wciąż popularne fast foody, uznaje się za początek ruchu slow, który w 1986 roku zrodził się w Rzymie. Myśl przewodnia była banalna – to nie ilość się liczy, ale jakość. Nie jak dużo zjemy, ale jak to będzie smakowało. Jak zdrowe i dobre dla nas będzie.
Z czasem myślenie o jakości rozszerzało się. Przestało chodzić tylko o mnie, ale też o moje otoczenie, innych ludzi i środowisko. Rodziły się kolejne wątpliwości. Jak ta, czy naprawdę muszę pić kawę w jednorazowym kubku, który po pięciu minutach wyląduje w koszu na śmieci? Czy w ogóle muszę korzystać z plastiku? Czy muszę lecieć samolotem? Czy naprawdę potrzebuję kolejnego T-shirta, który rozciągnie się przed trzecim praniem? Tak zrodziły się slow life, slow travel, slow parenting, slow business i właśnie slow fashion. Początkiem jest więc refleksja, za którą przychodzi bunt.
Przed czym może się buntować moda?
Gdy myślimy o współczesnej modzie, przede wszystkim myślimy o wspomnianej już prędkości. O wiecznym nienasyceniu. O reklamach krzyczących: więcej! I o klientach wołających: taniej! O podobnych rzeczach myśleli zapewne twórcy marek slow, którzy w pewnym momencie postanowili powiedzieć: STOP.
Tak jak początek wszystkich innych gałęzi slow, tak też slow fashion zrodził się więc ze sprzeciwu. Wobec czego? Przede wszystkim wobec masowej nadprodukcji, słabej jakości wyrobów i nieodpowiedzialnemu wykorzystywaniu zasobów naturalnych. Warto także pamiętać, że produkcja fast fashion to nierzadko pracujący za głodowe pensje pracownicy – bardzo często w krajach azjatyckich. W odróżnieniu od niej, marki slow fashion często stawiają na lokalność – nie tylko w kontekście szwaczek, ale też projektantów i materiałów. Czy to oznacza, że moda znalazła rozwiązanie idealne?
Slow fashion jako ideał?
Trudno odmówić markom slow fashion uznania za to wszystko co robią. Z pewnością trudno nie docenić ich głosu w debacie na temat odpowiedzialnej konsumpcji. Ale warto pamiętać, że na doskonałość składa się wiele czynników.
Niestety, jak pokazały nasze badania (więcej o sytuacji szwaczek w Polsce dowiesz się z artykułów: Gdzie są polskie szwaczki i dlaczego nie chcą z nami rozmawiać?, Made in Poland. Jak wygląda praca i życie szwaczki w 2019 roku, Ja jestem szwaczką. A to jest dżungla, Dlaczego przestałyśmy być szwaczkami?) uszyte w Polsce wcale nie oznacza uszytego w godnych warunkach. Metka „Made in Poland” nie gwarantuje nam, że osoba, która ją wszywała jest w stanie za swoje wynagrodzenie opłacić wszystkie rachunki, kupić wartościowe jedzenie, czy potrzebne ubranie. Że ma kiedy zregenerować swoje siły i może skorzystać z L4, gdy będzie taka potrzeba. Dlatego, o ile marka slow fashion nie ma własnej pracowni, a produkcję ubrań zleca szwalniom, tak naprawdę nie wiemy, w jakich warunkach powstają jej ubrania. Bo nawet starając się być jak najbardziej w porządku, pytając czy szwaczki mają umowę, marka tak naprawdę nie jest w stanie zweryfikować sama warunków w szwalni. Bo umowy sobie, a rzeczywistość sobie. Mobbing, słowa agresja, poniżanie, najniższe krajowe wynagrodzenie i nadgodziny. To wszystko może być na porządku dzielnym w każdej szwalni, zarówno w Polsce, jak i innych krajach europejskich. I dopóty marki nie zrozumieją, że muszą same podjąć bardzo aktywne działania i godzić się na wyższe ceny (choć jak wiadomo konkurencja ze strony firm szyjących w Azji jest ogromna), dawać dłuższe terminy dostaw i weryfikować polskie szwalnie w sposób niezależny (zlecać niezależne audyty, korzystać z certyfikatów, takich jak np. Fairtrade dla bawełny czy produkcji tekstyliów), dopóki slow będzie tylko filozofią i pewnym dążeniem, a nie faktyczną i realną zmianą.
Bez „zajrzenia pod podszewkę” nie mamy także innych, ważnych informacji. Jak ta, czy tkaniny, z których szyje marka nie zawierają szkodliwych substancji? Czy zostały wyprodukowane z surowców pochodzących z upraw ekologicznych? Czy rolnicy zostali godnie nagrodzeni?
Co z tego wszystkiego wynika?
Marki slow fashion są niezwykle istotną alternatywą dla szybkiej mody. Nie są jednak odpowiedzią na wszystkie oczekiwania. Dlatego do każdych zakupów warto podchodzić odpowiedzialnie. Sprawdzać certyfikaty, czytać o wartościach firm. Czy jest wśród nich fair trade? Czy jest transparentność? A na samym początku zawsze pytać siebie – czy naprawdę potrzebuję kolejnej bluzki, czy spodni?
Więcej informacji na temat problemów związanych z przemysłem odzieżowym znajdziecie w poniższych publikacjach:
Poradnik zawiera informacje o tym jaki wpływ na pracowników, społeczności lokalne i środowisko ma produkcja konwencjonalnych materiałów takich jak np. bawełna, poliester czy skóra. Te procesy produkcyjne często niszczą środowisko i są niebezpieczne dla zdrowia osób zatrudnionych przy ich wytwarzaniu lub mieszkających w pobliżu miejsc produkcji. W poradniku znalazło się zestawienie alternatywnych materiałów, zdrowszych i bezpieczniejszych dla ludzi i środowiska, z wyszczególnieniem ich słabych i mocnych stron. Materiały opisane w poradzie to: bawełna ekologiczna, bawełna Fairtrade, len, wełna ekologiczna, wiskoza, włókno bambusowe, lyocell (tencel), cupro, poliester z recyklingu.
Poradnik jest zestawieniem podstawowych certyfikatów potwierdzających zachowanie standardów ochrony praw człowieka i środowiska przy produkcji ubrań i obuwia. Publikacja zawiera wyjaśnienie jak działają certyfikaty i skąd konsumenci mogą wiedzieć dane certyfikaty są wiarygodne. Następnie przedstawione zostały oznakowania, podstawowe kryteria ich przyznawania oraz wskazówki, gdzie szukać certyfikowanych produktów. Certyfikaty jakie opisaliśmy w poradzie to: certyfikat dla bawełny Fairtrade (zapewniający zarówno standardy pracownicze, środowiskowe jak i wsparcie dla społeczności lokalnych w produkcyjnych krajach globalnego Południa), GOTS (potwierdzający standardy środowiskowe i wybrane standardy pracownicze w odniesieniu do procesu produkcji), Fair Wear Foundation (potwierdzający standardy pracownicze w fabrykach ubrań w krajach globalnego Południa), Oeko-Tex (zapewniający brak szkodliwych substancji chemicznych w gotowym produkcie).
Poradnik odpowiada na częste pytania konsumentów/ek o to, które firmy są „odpowiedzialne”. Przedstawiliśmy w nim skrótowo działania firm odzieżowych i obuwniczych dążące do wzmocnienia przestrzegania standardów praw człowieka i ochrony środowiska, szczególnie w krajach globalnego Południa, gdzie ma miejsce większość produkcji tych artykułów. Zaprezentowaliśmy wiele alternatywnych sposobów i rozwiązań na temat tego jak i gdzie kupować obuwie i ubrania od odpowiedzialnych firm, jak angażować się w kampanie konsumenckie, pokazaliśmy również co udało się zmienić dzięki zaangażowaniu konsumentów w dotychczasowe kampanie.
Poradnik skupia się na skutkach nadkonsumpcji odzieży dla środowiska naturalnego, w szczególności na problemie zbyt dużej ilość odpadów, które często są wysyłane do krajów globalnego Południa i tam składowane zanieczyszczają środowisko i zagrażają zdrowiu lokalnych społeczności. W poradniku skrótowo przedstawiliśmy najważniejsze problemy związane z tzw. „szybką modą” czyli nieodpowiedzialną nadprodukcją i nadkonsumpcją odzieży i butów i skupiliśmy się na promowaniu zachowań „zero waste” czyli zmniejszaniu ilości odpadów tekstylnych produkowanych przez konsumentów, poprzez wielokrotne użycie ubrań i butów, dzielenie się, naprawianie, przerabianie, kupowanie ubrań dobrej jakości, wielofunkcyjnych i ponadczasowych.
Komentarze