Tania moda i influencerzy. To fasada, a co pod nią?
Wtorek, 07.12.2021. Grażyna Latos
© Panos Pictures / Public Eye
Najmodniejsza marka młodzieżowa branży modowej rośnie w siłę, ale jej recepta na sukces jest ściśle tajna. Podbiła serce młodych ludzi na całym świecie, również w Polsce. Jest hitem mediów społecznościowych i zdobywcą milionów młodych obserwatorów. Co wiemy o Shein?
Wiosna 2021. Jedna z wielu reklam, jakie widzę skrolując Facebooka. Mało znana mi wówczas marka prezentuje asymetryczne topy w cenie 8,99 zł i sukienki za 11 zł. Wszystko kolorowe i dobrze sfotografowane. A pod sponsorowanymi postami setki komentarzy. Z ciekawości czytam kilka z nich. W pamięć zapadają mi zwłaszcza te doceniające duże rozmiary. Kilka miesięcy później, dzięki działaczom organizacji Public Eye (szwajcarskiego partnera Clean Clothes Campaign), poznaję pozostałe składowe finansowego sukcesu marki, której nazwę dziś kojarzą już niemal wszyscy. Zwłaszcza ci przed 30 rokiem życia. Nadal nie wszyscy zdają sobie jednak sprawę z ceny, jaką płacą za to jej pracownicy i środowisko.
Rekord za rekordem
Marka nazywa się Shein, a usłyszeć o niej można było m.in. za sprawą aplikacji, która w maju br. wyprzedziła narzędzie Amazona i stała się najczęściej pobieraną apką zakupową w Stanach Zjednoczonych. Kilka miesięcy później Shein okazał się też hitem mediów społecznościowych i zdobywcą milionów młodych obserwatorów. Na początku października na TikToku obserwowało go 2,8 miliona osób, a więc wielokrotnie więcej niż obserwuje H&M i Zarę. W tym samym czasie, w zaledwie jedno październikowe popołudnie, do sklepu dodano 6753 produkty. W sumie, w kategorii „odzież damska” znalazło się ich 259 264 (słownie: blisko dwieście sześćdziesiąt tysięcy!). W tym ponad 78 000 we wspomnianej i cenionej kategorii plus size. A to jeszcze nie koniec rekordów…
Jak się okazało, Zara straciła w starciu z chińskim gigantem jeszcze jeden tytuł - mistrza ultraszybkiego cyklu produkcji. Jak piszą także polskie media, Zara, która na jeden element garderoby potrzebowała od trzech do czterech tygodni, przegrała swój wyścig. Dziś pierwsze miejsce na podium należy do Shein, który czas produkcji - od projektu po opakowanie - jest ponoć w stanie zamknąć w jednym tygodniu. To robi wrażenie, ale ma też ogromne konsekwencje dla jego pracowników i środowiska. Dlatego właśnie jego agresywna obecność na rynku przyciągnęła uwagę nie tylko młodych konsumentów, ale i aktywistów.
Zakrojone na szeroką skalę śledztwo przeprowadziła Public Eye - niezależna politycznie i religijnie organizacja pozarządowa z siedzibą w Szwajcarii, która wraz z Fundacją Kupuj Odpowiedzialnie należy do Clean Clothes Campaign. Jej badacze przeczytali wiele analiz, zapoznali się z rozmaitymi raportami i prognozami, ale dzięki współpracy z chińską organizacją broniącą praw pracowników, rozejrzeli się także po krętych uliczkach Guangzhou i poznali historie tych, którzy na zszywaniu tkanin spędzają nawet 14 godzin dziennie, 28-29 dni w miesiącu. Czego się dowiedzieli?
Shein, czyli co?
W 2008 roku, zanim jeszcze pojawiła się marka Shein, we wschodniochińskim mieście Nanjing trzech mężczyzn zajęło się sprzedażą sukien ślubnych. Wśród nich był Xu Yangtian - specjalista od optymalizacji wyszukiwarek, który cztery lata później, już bez współpracowników, zaczął dystrybuować modę damską pod domeną sheinside.com.
Firma, której rzeczywisty start miał miejsce w 2015 roku, podbiła rynek bezpośrednimi dostawami, zwalniającymi ją z konieczności utrzymywania sklepów. Źródłem jej późniejszego sukcesu było także intensywne wykorzystanie internetowych narzędzi identyfikujących trendy, automatyczna analiza zakupów i ruchów w aplikacji oraz gęsta sieć dostawców. Dzięki „podpięciu” zaopatrujących pod firmowe oprogramowanie, zamówienia właściwie od początku były rozdzielane pomiędzy nimi automatycznie, co pozwalało zaoszczędzić czas i pieniądze. To wszystko razem sprawiło, że marka nie tylko błyskawicznie reagowała na trendy, ale też niezwykle szybko dostarczała te trendy do domów swoich klientów. W tym dziewczyn plus size, którym najpopularniejsze sieciówki nie miały dotąd wiele do zaoferowania. Również Polek.
Shein nie zdobyłby prawdopodobnie tak ogromnej popularność wyłącznie dzięki błyskawicznemu reagowaniu na trendy oraz agresywnej kampanii w mediach społecznościowych, gdyby tak jak większość marek odzieżowych, produkował ubrania wyłącznie do rozmiaru 42 – pisze na ofeminin.pl Dagmara Łacny - członkini polskiego oddziału Fashion Revolution. A bohaterka jej tekstu, 36-letnia Katarzyna, która nosi ubrania w rozmiarze 50-52 i jest klientką Shein już od kilku lat, dodaje: Plus size w Polsce to dno! Kupuję ubrania, bo ich potrzebuję, a nie „bo moda”. Kiedyś próbowałam szyć sukienki na wymiar, ale finansowo bardzo mnie to przerosło.
Niska cena ubrań i ciągłe reklamy sprawiają jednak, że także ona kupuje więcej, niż potrzebuje. Praktycznie non stop są jakieś przeceny, wyskakują rzeczy, które „musisz mieć” oraz reklamy na Instagramie i Facebooku. To jest bardzo kuszące i nawet nie wiesz, kiedy w koszyku masz dziesięć rzeczy. Na liście „ulubionych” mam blisko 200 produktów, które kiedyś chciałam kupić, ale wiem, że w większości przypadków tak naprawdę nie potrzebuję tych rzeczy – mówi dziewczyna.
Dziś marka króluje nie tylko w Chinach, Polsce i Stanach Zjednoczonych. Jak można przeczytać na stronie internetowej, jest już bowiem obecna w ponad 150 krajach i regionach. Nie podaje jednak miejsca, z którego dystrybuowane są jej ubrania. Nie ujawnia też swoich zysków, które według chińskiego raportu z grudnia 2020 r. wyniosły prawie 10 mld dolarów. Dużo? Prognoza dużego, chińskiego brokera na 2021 rok to 20 mld dolarów.
Gigantyczne zyski wynikają nie tylko z produkcji ogromnej ilości towarów w bardzo niskich cenach, ale też mistrzowskiego marketingu - zwłaszcza w social mediach. Do swojej promocji Shein wykorzystywał influencerów, ale też gwiazdy. Marka współpracowała m.in. z Katy Perry i Nickiem Jonasem. Tworzyła także kapsułowe kolekcje z gwiazdami reality TV. Dziś znane nazwiska są jej już właściwie zbędne. Publikowane na YouTube filmiki „Shein Hauls”, na których tzw. zwykłe dziewczyny, przede wszystkim przedstawicielki Generacji Z, rozpakowują swoje zamówienia, przymierzają ubrania i komentują ich jakość, bywają oglądane nawet przez miliony osób. Posty z TikToka z hashtagiem #sheinhaul mają zaś łącznie 3,7 miliarda wyświetleń.
Śledztwo Public Eye
W ramach współpracy z organizacją broniącą praw pracowników w południowych Chinach (ze względów bezpieczeństwa jej nazwa nie może zostać ujawniona), w kwietniu 2021 roku dwóch aktywistów rozpoczęło poszukiwania dostawców Shein w Guangzhou, czyli metropolii położonej około 100 km na północ od Hongkongu. Już kilka tygodni później zlokalizowanych zostało 17 firm, a w lipcu udało się porozmawiać z pracownikami sześciu z nich. Rozmówcy – trzy kobiety i 7 mężczyzn, odpowiadało za obsługę maszyn do szycia i pikowania, kontrolę jakości i pakowanie oraz prasowanie i krojenie tkanin. Jak się okazało, wszyscy mieli duże doświadczenie w branży, czasem nawet kilkudziesięcioletnie, ale większość z nich dla swoich obecnych pracodawców pracowała krócej niż rok.
Mała wioska Nancun. Powieszony w jednym z budynków plakat dumnie donosi o statusie głównego dostawcy Zoetop - macierzystej firmy marki Shein, która produkuje 1,2 miliona artykułów odzieżowych dziennie. To tu, w obrębie zaledwie kilku ulic, w dawnych budynkach mieszkalnych, mieści się kilkadziesiąt warsztatów produkujących niemal wyłącznie dla Shein.
Badaczka chińskiej organizacji robi zdjęcia worków z napisem „Shein” oraz rolek tkanin blokujących wąskie korytarze i klatki schodowe. Niestety, nie jest w stanie zlokalizować ani jednego wyjścia awaryjnego. Nie chcę myśleć o tym, co by się stało, gdyby wybuchł tam pożar – mówi, zwracając uwagę na okratowane okna, które nie są jedynym elementem, jaki stoi w sprzeczności z treścią opublikowanego we wrześniu Kodeksu postępowania dostawców, gdzie określa się, że „partnerzy dostawcy zapewniają bezpieczne, higieniczne i zdrowe środowisko pracy”. Niezapewniające bezpieczeństwa warunki pracy to jednak nie wszystko.
Dwóch w cenie jednego
Wyniki wywiadów z pracownikami szokują z kilku powodów. Jednym z nich jest liczba przepracowanych w miesiącu godzin, która starczyłaby dla grupy co najmniej dwa razy większej. W jednej z siedmiu firm, trójka pracowników mówi o pracy, która z przerwami trwa od 8 rano, do 22. Kobieta i dwaj mężczyźni podają bardzo podobne godziny pracy: od 8 rano do 12, następnie od 13.30 do 17.45, a później jeszcze wieczorem - od 19:00 do 22:00 lub 22:30. I tak prawie cały miesiąc, z wyjątkiem jednego wolnego dnia, który przypada raz na cztery tygodnie.
Oczywiście, takie warunki pracy nie tylko naruszają wymóg Kodeksu postępowania dostawców marki Shein, ale także prawo. Zgodnie z chińskim prawem pracy, tydzień pracy może maksymalnie obejmować 40 godzin, nadgodziny nie mogą przekraczać 36 godzin miesięcznie, a pracownicy muszą mieć przynajmniej jeden dzień wolny w tygodniu. Dlaczego w przypadku Shein jest inaczej?
Jak powiedział Public Eye badający sprawę aktywista, podobne godziny pracy nie są w przemyśle tekstylnym czymś niezwykłym, bowiem większość zatrudnionych to osoby migrujące. Do fabryk przybywają z prowincji, w których płace są znacznie niższe. Wielu z nich zatrzymuje się w mieście tylko przez ograniczony czas, bez rodzin i tylko z jednym zadaniem - zarobić jak najwięcej pieniędzy, które później będzie można przywieźć do domu.
Długi dzień pracy to nie jedyny problem pracowników. Ich praca jest stale utrudniana przez bardzo szybką produkcję wciąż nowych elementów garderoby. Pracownicy muszą stale przyzwyczajać się do nowych wzorów krojenia, a szwaczki muszą być w stanie wykonać wiele różnych zadań na nieustannie zmieniających się wzorach. Problemem jest też podział pracy. To wyjaśnia, dlaczego w fabrykach Shein tak często spotyka się pracowników z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem w branży. Jak mówią aktywiści, niedoświadczeni pracownicy po prostu nie sprostaliby temu zadaniu.
Podwykonawcy i brak odpowiedzialności
Według doniesień chińskich mediów, w samej gminie Panyu marka Shein polega nie tylko na sieci 300-400 „głównych dostawców”, ale także na około 1000 podwykonawców, którym przekazywane są zamówienia. Wiele małych firm w Nancun Village zajmuje się tylko ostatnimi szlifami – wycinaniem ostatnich nitek, prasowaniem, pakowaniem i ładowaniem. W razie problemów z podwykonawcami dostawców Shein - wypadku czy zaległych wypłat wynagrodzeń – marka z łatwością może uciec od odpowiedzialności. Problemem w wielu zakładach jest też brak umów o pracę, który jednak niepokoi pracowników zdecydowanie mniej, niż obniżki stawek akordowych, z którymi ostatnio się mierzą.
Szacuje się, że za uszycie całej sukienki marki Shein szwaczka otrzyma maksymalnie 3 juany, czyli 1,90zł. W sklepie, bez żadnych promocji, ta sama sukienka kosztuje 49 zł. Jeden z badaczy z Public Eye postanawia ją zamówić.
Dzięki kodowi promocyjnemu „CH Special” cena zakupu została obniżona o 1,10 CHF [4,88 zł – przypis redakcji] – mówi. Za przesyłkę musi jednak zapłacić sześć razy tyle. Jak zauważa, system wyraźnie nie jest przystosowany do jednostkowych zakupów.
Gdy po raz pierwszy wchodzę na stronę shein.com wyskakuje jaskrawe okienko. „Zapisz się aby otrzymać kupony” – czytam. Mogę „zdobyć” -15zł na zamówienia powyżej 135 zł oraz -100 na zamówienia powyżej 420. Do tego wyprzedaże na Black Friday, Cyber Monday, a także bez okazji – nawet do 80% zniżki. Kiedy dostrzegam kod na bezpłatną dostawę, zaczynam rozumieć, dlaczego ci mniej świadomi konsumenci są skłonni robić tu zakupy w ilościach niemal hurtowych. Tak zresztą kupują wspominane już dziewczyny z YouTube’a. I o takich zakupach marzą miliony oglądające ich filmy. A że na przywołanych promocjach pełny zestaw ubrań nie trudno skompletować już za 100 zł, wiele z nich może takie marzenie dość łatwo zrealizować. Niestety, kosztem pracowników, bo to głównie oni ponoszą nieuwzględniony na firmowej metce koszt produkcji.
Zdrowie na ciężkiej pracy ponad siły (i „ponad” obowiązującym prawem) tracą nie tylko pracownicy fabryk, ale także pracownicy magazynów Shein. Badacze z Public Eye dotarli do jednej z takich hal w Foshan, czyli jakąś godzinę jazdy od fabryk w Guangzhou. W działającym 24 godziny na dobę magazynie pracuje około 10 000 pracowników. Przeprowadzone z nimi rozmowy potwierdzają, że również tutaj godziny pracy wynoszą od 12 do 14 godzin dziennie, dla większości przez 24-28 dni w miesiącu.
Co z tą sukienką?
Kiedy po dziewięciu dniach od zamówienia poliestrowa sukienka trafia do aktywisty, ten chciałby ją zwrócić, ale adres zwrotny jest lokalizacją w Hongkongu i oznacza opłatę identyczną z początkową ceną sukienki. Oczywiście, w różnych krajach zwroty wyglądają nieco inaczej. W Niemczech są realizowane na koszt Shein. Dlatego niemiecki badacz, który również podjął próbę odesłania zamówienia, dostał od marki niecodzienna wiadomość. „To twój szczęśliwy dzień! Zatrzymaj proszę przedmiot na nasz koszt” – przeczytał. Po jakimś czasie zanotował też zwrot pełnej kwoty zakupu, co pokazuje podejście marki do własnych produktów, niewartych nawet znaczka pocztowego.
Przypominam, że do wyprodukowania prostego T-shirtu potrzeba nam od 2700 do 3250 litrów wody. W czasach, gdy stoimy w obliczu kryzysu wodnego, kiedy ponad 2 mld osób na świecie nie ma dostępu do czystej wody pitnej, musimy nauczyć się ją szanować. I nie wymieniać na coś, czego wartość jest od niej niższa. Zwłaszcza jeśli taka wymiana wiąże się z powiększeniem i tak wciąż rosnącej góry ubraniowych odpadów z syntetycznych włókien, które zachowają się jak plastik i rozkładają przez setki lat. A rozkładając się uwalniają wiele szkodliwych chemikaliów.
Będąc w posiadaniu kilku rzeczy z Shein, badacze postanowili zakryć ich metki i ocenić je u ekspertów w centrum nauki szycia w szwajcarskim Thun. „Materiał nie został właściwie zszyty” - słyszą podczas sprawdzania szwów. „Naprężenie przędzy jest słabe”, „szwy nie są równe”, „te nitki powinny być przecięte”, „widać, że wszystko trzeba było zrobić szybko” - padają kolejne komentarze. Znawcy zwracają również uwagę na słabą jakość tkanin - nie tylko sukienki, również innych części garderoby, które ich zdaniem, ciężko byłoby sprzedać poza internetem.
Można by pomyśleć, że sprawa jest właściwie prosta – niska jakość, niska cena i tyle. Pytanie brzmi jednak, dlaczego tak gigantyczna produkcja słabej jakości rzeczy jest w ogóle możliwa? Zwłaszcza dziś – u progu klimatycznej katastrofy? Dlaczego Shein może bezkarnie wykorzystywać fakt, że pracownicy są gotowi zrezygnować nawet z minimalnego bezpieczeństwa, czasu wolnego i jakości życia, tylko dlatego, że tak naprawdę nie mają alternatywy? Dlaczego dorzucamy do kieszeni komuś, kto wykorzystuje ludzi i niszczy środowisko?
Więcej o śledztwie Public Eye przeczytasz w tekście „Toiling away for Shein”
Fotografie © Panos Pictures / Public Eye
Komentarze