Triklosan. Pogromca bakterii
Poniedziałek, 19.03.2018. Katarzyna Salus
Triklosan jest organicznym związkiem chemicznym reklamowanym przez producentów kosmetyków i detergentów jako rozwiązanie na wszelkie bolączki – środek bakteriostatyczny, bakteriobójczy, przeciwgrzybiczy a nawet przeciwwirusowy. Związek doskonały? Nie do końca.
Triklosan – powszechny sposób na „groźne” bakterie
Triklosan (5-chloro-2-(2,4 dichlorofenoksy)fenol) ze względu na swoje szeroko reklamowane właściwości, bardzo często jest stosowany jest w kosmetykach jako konserwant, jednak prawdziwą karierę zrobił jako składnik past do zębów, płynów do płukania ust i mydeł „antybakteryjnych”. Często jest stosowany jako środek zapobiegający przykremu zapachowi, w produktach do stóp i dezodorantach.
Triklosan pojawił się na rynku za sprawą korporacji Ciba, która w 1972 roku zaczęła go używać jako środka impregnującego ubrania chirurgiczne. Początkowo triklosan używany był również jako składnik wyrobów medycznych do dezynfekcji rąk i narzędzi chirurgicznych, gdzie doskonale spełniał swą funkcję, jednakże nakręcany przez machinę marketingową lęk przed bakteriami spowodował, że zaczęto dodawać go do setek innych produktów. W tym momencie możemy go również znaleźć w chemii gospodarczej, w ubraniach i butach dla sportowców, bieliźnie, zasłonach prysznicowych, telefonach, deskach do krojenia, ręcznikach, materacach, gąbkach, wężach ogrodowych, a nawet w wyposażeniu samochodów. Prawie do każdego produktu producent może dorzucić triklosan, na etykiecie napisać słowo „antybakteryjny” i następnie cieszyć się zwiększoną sprzedażą, niezależnie od tego czy ilość dodanej substancji rzeczywiście jest skuteczna.
Triklosan pojawił się na rynku za sprawą korporacji Ciba, która w 1972 roku zaczęła go używać jako środka impregnującego ubrania chirurgiczne. Początkowo triklosan używany był również jako składnik wyrobów medycznych do dezynfekcji rąk i narzędzi chirurgicznych, gdzie doskonale spełniał swą funkcję, jednakże nakręcany przez machinę marketingową lęk przed bakteriami spowodował, że zaczęto dodawać go do setek innych produktów. W tym momencie możemy go również znaleźć w chemii gospodarczej, w ubraniach i butach dla sportowców, bieliźnie, zasłonach prysznicowych, telefonach, deskach do krojenia, ręcznikach, materacach, gąbkach, wężach ogrodowych, a nawet w wyposażeniu samochodów. Prawie do każdego produktu producent może dorzucić triklosan, na etykiecie napisać słowo „antybakteryjny” i następnie cieszyć się zwiększoną sprzedażą, niezależnie od tego czy ilość dodanej substancji rzeczywiście jest skuteczna.
Fakt: Od stycznia 2017 r. decyzją Komisji (UE) 2016/110 stosowanie triklosanu jako substancji dezynfekującej w produktach biobójczych służących do utrzymania higieny stosowanych na skórze i skórze głowy (np. w płynach do dezynfekcji rąk) jest zakazane.
Czy triklosan nam zagraża?
Historia triklosanu jest doskonałym przykładem na to, jak ze sztucznie wywołanego lęku przed złowrogimi mikrobami można zrobić świetny biznes i jednocześnie zanieczyścić środowisko i narazić konsumentów na problemy ze zdrowiem. Pomimo, iż Ciba Speciality Chemicals wydał wiele milionów dolarów, aby dowieść, że stosowanie triklosanu jest bezpieczne, agencje amerykańskie FDA (Food and Drug Administration) i EPA (Environmental Protection Agency) stwierdziły, że istnieje niepokojący wpływ substancji na organizm człowieka i środowisko. Okazuje się, że ów związek ma właściwości bioakumulatywne –gromadzi się w tkankach tłuszczowych zwierząt i ludzi, w krwi pępowinowej, znaleziono go także w mleku matek. Obecność triklosanu w tak wielu produktach codziennego użytku sprawia, że praktycznie jesteśmy nim otoczeni. Ponad 95% tego związku dostaje się do rur ściekowych, a następnie zanieczyszcza strumienie i potoki, narażając całe ekosystemy wodne. Jednak czy jego działanie jest rzeczywiście niebezpieczne dla żywych organizmów? Liczne badania pokazują, że tak. Testy przeprowadzone na myszach wykazały, że triklosan spowalnia działanie systemu nerwowego.[1] Z kolei badanie na żabach dowiodło, że nawet niskie stężenie tej substancji w ich organizmie zaburza prawidłową czynność tarczycy.[2] Środki bakteriobójcze mogą być także niebezpieczne dla rolnictwa. Otóż dostając się do gleby mogą być toksyczne dla bakterii rozkładających materię organiczną, które dostarczają jej składników niezbędnych do jej użyźnienia.
Historia triklosanu jest doskonałym przykładem na to, jak ze sztucznie wywołanego lęku przed złowrogimi mikrobami można zrobić świetny biznes i jednocześnie zanieczyścić środowisko i narazić konsumentów na problemy ze zdrowiem. Pomimo, iż Ciba Speciality Chemicals wydał wiele milionów dolarów, aby dowieść, że stosowanie triklosanu jest bezpieczne, agencje amerykańskie FDA (Food and Drug Administration) i EPA (Environmental Protection Agency) stwierdziły, że istnieje niepokojący wpływ substancji na organizm człowieka i środowisko. Okazuje się, że ów związek ma właściwości bioakumulatywne –gromadzi się w tkankach tłuszczowych zwierząt i ludzi, w krwi pępowinowej, znaleziono go także w mleku matek. Obecność triklosanu w tak wielu produktach codziennego użytku sprawia, że praktycznie jesteśmy nim otoczeni. Ponad 95% tego związku dostaje się do rur ściekowych, a następnie zanieczyszcza strumienie i potoki, narażając całe ekosystemy wodne. Jednak czy jego działanie jest rzeczywiście niebezpieczne dla żywych organizmów? Liczne badania pokazują, że tak. Testy przeprowadzone na myszach wykazały, że triklosan spowalnia działanie systemu nerwowego.[1] Z kolei badanie na żabach dowiodło, że nawet niskie stężenie tej substancji w ich organizmie zaburza prawidłową czynność tarczycy.[2] Środki bakteriobójcze mogą być także niebezpieczne dla rolnictwa. Otóż dostając się do gleby mogą być toksyczne dla bakterii rozkładających materię organiczną, które dostarczają jej składników niezbędnych do jej użyźnienia.
Triklosan a bakterie-mutanty
Kolejną wątpliwością wiążącą się ze stosowaniem triklosanu jest jego możliwy wpływ na powstawanie tzw. oporności bakterii. Wiadomo, że nadużywanie antybiotyków wpływa na stopniowe mutowanie i uodparnianie się bakterii, ale związek powstawania mutacji z używaniem środków antybakteryjnych został na razie potwierdzony jedynie w warunkach laboratoryjnych. Według naukowców, mimo niewystarczających dowodów, uodparnianie się bakterii pod wpływem nadużywania związków antymikrobowych, jest potencjalnie możliwe i sytuacja wymaga ciągłego monitorowania. Istnieje bowiem możliwość, że paradoksalnie, środek, który miał nas chronić przed zarazkami, przyczyni się do powstawania bakterii tak silnych, że nie będziemy umieli sobie z nimi poradzić.
Fakt: Rozporządzenie Komisji (UE) nr 358/2014 z 2014 roku, dotyczące kosmetyków, określa, że triklosan może być używany jako środek konserwujący, w produktach takich jak mydła, żele, dezodoranty, pasty do zębów, pudry, płyny do czyszczenia paznokci w stężeniu nie większym niż 0,3% w produkcie gotowym. W przypadku płynów do ust dopuszcza się stężenie nie większe niż 0,2%.
Jak unikać triklosanu?
- Nie kupuj produktów oznaczonych jako „antybakteryjne”. Mogą zawierać triklosan.
- Jeśli w składzie kosmetyku czy detergentu widzisz słowa Microban (produkt z triklosanem), Biofresh, Irsagan DP 300, Lexol 300, Ster-Zac, Cloxifermolum lub 5-chloro-2-(2,4 dichlorofenoksy)fenol) lepiej odłóż produkt na półkę. Triklosan musi być wymieniony na liście składników, zatem łatwo go unikać.
- Myj ręce tradycyjną metodą (gorąca woda, zwykłe mydło i pół minuty szorowania).
- Do mycia zębów używaj naturalnych i ekologicznych past do zębów. Jeżeli masz czas, zrób własną pastę z oleju kokosowego zmieszanego z sodą oczyszczoną.
- Używaj detergentów przyjaznych środowisku. Szukaj tych oznaczonych certyfikatem Ecolabel. Zaprzyjaźnij się z naturalnymi, ale sprawdzonymi i skutecznymi środkami do sprzątania: używaj sody oczyszczonej, boraksu, cytryny i octu. Odbije się to pozytywnie nie tylko na twoim zdrowiu, ale również pozwoli zaoszczędzić.
- O ile to możliwe, sprawdzaj skład produktów, które kupujesz. Pytaj również sprzedawców – triklosan może być dodany nawet do węża ogrodowego, którym podlewasz swój eko ogródek.
Bibliografia:
Rick Smith, Bruce Lourie "Mordercza gumowa kaczka", Wydawnictwo Sonia Draga, 2010
[1] T.L. Miller, D.J. Lorusso, M.L Walsh, M.L Deinzer, Silnie toksyczne działanie triklosanu na myszy, „Journal of Toxicology and Environmental Health” 1983, tom12, nr 2-3, str. 245-253
[2] N. Veldhoen, R.C Skirrow, H. Osachow, H. Waigmore, D.J Clapson, M.P. Gunderson, G. Van Angellen, C. Helbing, Czynnik bakteriobójczy triklosan przekształca ekspresję genu związaną z hormone tarczycy I zakłóca postembrionalny rozwój płazów bezogoniastych “Aquatic Toixicology”, grudzień 2006, tom 80, nr.3, s. 217-227
Komentarze